#WisienkiOlimpijskie: Rozhotkowane rozmowy na szczycie, vol.1

 

Zapraszamy Was do pierwszego artykułu z serii #WisienkiOlimpijskie. Dziś Wisienka i Głąb przedstawią Wam ceremonię otwarcia IO, widzianą ich okiem – przymrużonym okiem.

Drodzy Czytelnicy!

Kto nie spał, ten wie, że Ceremonia Otwarcia była długa, zacna i wzbogacona o różne, mniej lub bardziej ciekawe atrakcje. By jednak skrócić relację do najważniejszych kwestii, zajmiemy się samą siatkówką halową i reprezentacjami grającymi w obu grupach.

Wisienka na pierwszy ogień bierze Grupę A, a więc drużyny: Brazylii, Włoch, USA, Kanady, Francji i Meksyku.

Dobra, powiem szczerze – z tej grupy chciałam ujrzeć tylko Kanadę i USA, więc bardzo się cieszę, że w portugalskim poszło szybciej…Chociaż i tak dłużyło się niesamowicie, bo szli, szli i szli, a dojść nie mogli. W końcu jednak jakoś poszło i oto są panowie z Kanady. Stroje…niezachwycające. Pozwolę sobie zacytować redakcyjne refleksje i stwierdzę, że gdyby nałożyli te kapoty tyłem do przodu, byłoby bardziej interesująco. Bo stroje te były tak mało urodziwe, że nawet piękny TJ Sanders nie uniósł ich brzemienia.

Potem długo, długo nic i udało się – nadeszli Amerykanie. Ach…Powiedzieć, że zachwyt, to niedomówienie stulecia. Tak, drodzy moi, Wisienka uwielbia #TeamUSA! A oto oni, piękni, idealni, w swoich strojach od Ralpha Laurena. Btw, czy ktoś jeszcze jest zachwycony doborem okularów do stroju przez Mateusza? +100 do doskonałości.

Zastanawia mnie tylko jedno – czy aby nie było im za gorąco? W końcu sweterek i marynarka to na brazylijską pogodę ciut zbyt wiele…

Po występie Amerykanów moje zainteresowanie znacząco spadło, ale w końcu z silnym postanowieniem “nie zasnę, a obejrzę” czekałam na Polaków. W między czasie przewinęli się Francuzi i muszę z czystym sumieniem stwierdzić, że Jenia Grebennikov wyglądał najlepiej, ale to nie oznacza, że doskonale. Dlaczego? NIKT nie wyglądałby doskonale w tym płaszczu rybaka. Także brawo Jenia, dałeś radę.

Trochę czasu minęło, doszliśmy do”i”, czyli jesteśmy u Włochów. Brawka kolejne za brak kombinowania – wdzianka całkiem normalne, pozbawione nieco polotu, ale i zbędnych udziwnień. No i racja, bo te spodeneczki pięknie eksponowały długie nogi Juantoreny. Chociaż i tak najbardziej uroczy był nieśmiały uśmiech Matteo Piano.

Następny w kolejce powinien być Meksyk i chociaż bardzo chcę, to nic szałowego powiedzieć nie mogę, więc zmilczę.

Brazylijczycy prezentowali się świetnie od pasa w górę – bądźmy szczerzy, który facet nie wygląda dobrze w białej koszuli – ale od pasa w dół gorzej; nie powalały te spodnie, zdecydowanie. Najpiękniej strój ten jednak harmonizował się z urodą Lucasa Saatkampa, którego należy wyróżnić.

Kto zauroczył Cię w Grupie B, Głąbie?

Mnie najbardziej zauroczyły chyba spódnice naszych pań, ale skoro mamy mówić o strojach panów, to na kolanach dziękuję projektantom, że nie wpadli na pomysł stworzenia dla nich marynarek/koszulek/spodni w ten sam wzór, bo byłyby to chyba najkoszmarniejsze ciuchy ever! Kobiety płeć piękna, a że ładnemu we wszystkim ładnie, to im taki wzór, całkiem nieźle leżał. Panowie wyglądaliby tak jak w strojach treningowych. Brrr… Zauważyłam również, że przy swoich marynarach Polacy mają z tyłu coś jakby ściągacz od bluzy. Od przodu galowo, z tyłu dresowo. Eh, ta ,,sportowa elegancja”…  

Patrząc na reprezentację Argentyny miałam wrażenie, że na arenę wkroczyła grupa uczniów w mundurkach z bogatej, prywatnej szkoły. Biele, granaty i te rzeczy – jakby szli na akademię z okazji rozpoczęcia roku szkolnego. A skoro już jesteśmy przy tym temacie – no i co dzieciaczki i młodzieży szkolna?! Jak się czujecie z myślą, że za niecały miesiąc idziecie do szkółki? Eh, ja to jednak jestem potworem.

Kuba wyspa jak wulkan gorąca (a właściwie to nie Kuba, a jej reprezentanci) wyszła niczym typowe Sebixy w dresikach. Szału nie było, choć gorzej zawsze być mogło. Ale ze względu na ich sytuację polityczną naprawdę nie powinnam się ich czepiać.

Egipt podobnie jak Kuba pokazał się w dresach. Tylko na przedzie szły same szychy w garniaczkach, chyba tak dla zmyły, żeby moje oko nie ujrzało co tam się dalej kryje. A jednak – oka Głąba nie oszukasz. Tak samo jak oka Kobry.

I wtedy wchodzą oni – cali na biało. No nie cali, bo przecież pod białymi garniakami Iranu pojawiły się zielone pulowerki (chyba, że to takie koszulki z białymi kołnierzykami były po prostu). A i na samych marynarkach pojawiły się zielone wstawki. Ja się na modzie nie znam, ale się wypowiem w taki oto sposób, że na mnie to oni wrażenia nie zrobili.

Ostatnia z grupy B zaprezentowała się Rosja. I tu powtórzę kwestię z omówienia Argentyny – stroje do złudzenia przypominały mi szkolne mundurki. Zamiast jednak zwykłych uczniów, Sborna w tym wydaniu przyniosła mi na myśl gimnazjalnych wielbicieli Janusza Korwina-Mikkego. No co ja zrobię, że żyję w kraju w którym czerwona muszka pod szyją oznacza niejako sympatię polityczną? A, że nie mam ochoty na kłótnie, to w tym miejscu wątek Korwina Krula zamknę – nie cierpię dram w Internecie.

Kto by jednak w co ubrany nie był, to największe show skradł sobie półnagi chorąży reprezentacji kraju o pięknej nazwie Tonga. Błyszczał najjaśniej pośród wszystkich sportowców (a to ze względu na wysmarowanie się jakimś olejkiem) i spowodował, że każdy na Świecie dowiedział się, gdzie ta Tonga leży. A my już odliczamy do kolejnego otwarcia Igrzysk, by zobaczyć kto rozbierze się następny. Ale to tylko tak – z czystej ciekawości.

Martyna Głąb

Martyna Głąb

Na miłość do siatkówki zapadłam w 2009 roku, gdy przypadkiem trafiłam na mecz reprezentacji w ramach Ligi Światowej. Głąbowy umysł przesiąknięty siatkówką do tego stopnia, że własnego psa marki kundel nazwałam imieniem "Igła". Lubię polskiego rocka, spotkania z przyjaciółmi, "Trylogię" Sienkiewicza i jak Polacy grają tie-breaka. Blada twarz, kilo loków i okulary na ślepotę - ot i cały Głąb.

Dodaj komentarz