Siatkówka w oku Głąba #58

10609031_782404815116303_1324054258_nSiatkówka znajduje się w każdym oku, choć nie w każdym sercu. Jak wygląda siatkówka w krzywym zwierciadle? O decyzji MKOl-u w sprawie Rosjan, likwidacji przerw technicznych i o transferze Andrzeja Wrony do Politechniki Warszawskiej.

Wczoraj od rana pół Internetu ożywiało się na myśl o doniesieniach Daily Maila o rzekomym wykluczeniu Rosji z Igrzysk Olimpijskich. Później jednak okazało się, że MKOl zdecydował się… na umycie rąk i odciął się od całej sprawy. Decyzję pozostawił poszczególnym federacjom, które ewentualnie same miałyby zabronić sportowcom udziału w zawodach w Rio. A, że ja doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że istnieją równi i równiejsi, nawet nie będę się oszukiwać, że Federacja postąpi sprawiedliwie. To prawda – równie nieuczciwe byłoby ściąganie w ostatnim momencie jakiejś innej reprezentacji, która nie poświęciła czasu na treningi z myślą o Igrzyskach, ale mam dość duże wątpliwości czy dopuszczanie sportowców, którzy ,,jadą” na dopingu jest dużo lepszym rozwiązaniem.

Nowe rozwiązania pojawią się podczas meczów siatkówki rozgrywanych w Rio. Sportowcy będą grali bez przerwy – a dokładniej bez dwóch przerw technicznych podczas seta. W tym miejscu Polsat najprawdopodobniej oddycha głęboko z ulgą – w końcu gdyby to oni transmitowali IO, nie mieliby gdzie wrzucić reklam. Chociaż jak ich znam, to i gdzieś między zagrywką i przyjęciem wrzuciliby jakąś Goździkową, czy inne dłuższe życie każdej pralki. Poza brakiem przerw technicznych, przerwy na żądanie trenerów będą dwie. Nowe zasady przyjęto prawie jednogłośnie – tylko Francuzi mieli odmienne zdanie i chcieli by było po jednej przerwie technicznej i jednym czasie.

Za to zdania w sprawie transferu Andrzeja Wrony jak zwykle są niesamowicie podzielone. To ja, dobra dusza Volleyworldu, postanowiłam pokazać światełko w tunelu każdej stronie i pokazać pozytywny aspekt tego wydarzenia. To tak:
– WERSJA I – Dla tych, którzy uwielbiają zarówno Skrę, jak i Andrzeja Wronę:
Ten transfer pozwoli na rozwój osobisty Andrzeja. Lepiej mu będzie w Warszawie, gdzie będzie grał, a nie grzał ławę, jak w Skrze. Jeśli kochacie Endrju, to zrozumiecie jego czyn i mu wybaczycie. A nuż widelec wróci on na bełchatowską ziemię silniejszy niż kiedykolwiek i pomoże zdobyć upragnione Mistrzostwo?
– WERSJA II – Dla tych, którzy uwielbiają Skrę, ale nie cierpią Andrzeja Wrony:
Cieszcie się i radujcie! Otwierajcie szampana, bo w Waszej ukochanej Skrze nie będzie Was już Endrju wkurzał! Czas na karnawał!
– WERSJA III – Dla tych, którzy nie cierpią Skry, ale uwielbiają Andrzeja Wronę:
Cieszcie się i radujcie! Otwierajcie szampana, bo Wasz ukochany Andrzej nie będzie grał w tej wkurzającej Skrze! Czas na karnawał!
– WERSJA IV – Dla tych, którzy nie cierpią zarówno Skry, jak i Andrzeja Wrony:
Eh, przecież ten news Was nie obchodzi, to co się przejmujecie.
– WERSJA V – Dla tych, którzy uwielbiają zarówno PW, jak i Andrzeja Wronę:
Nareszcie doczekaliście się najwspanialszego newsa na Świecie! Kupujcie karnety na mecze Polibudy i wbijajcie do warszawskich klubów, w których prawdopodobnie Andrzeja spotkacie. W końcu kiedyś przyznał, że Bełchatów jest dość nudny, teraz pewnie będzie chciał sobie te wszystkie lata męki odbić!
– WERSJA VI – Dla tych, którzy uwielbiają PW, ale nie cierpią Andrzeja Wrony:
Pomyślcie tylko – kto lepiej tych wszystkich młodych zawodników nauczy w social media, jak nie Andrzej! Ani się nie obejrzycie, aż Andrzej przyciągnie młode, rozkochane w nim małolaty (lub wielolaty, różnie bywa). Myślicie, że to wada? Takie dziewczyny będą w stanie wyciągnąć od rodziców na bilety nawet miliony monet, co oznacza, że klub trochę zarobi. Jeden Andrzej, a ile zalet!
– WERSJA VII – Dla tych, którzy nie cierpią PW, ale uwielbiają Andrzeja Wronę:
W przeciwieństwie do czasów bełchatowskich, w stolicy Andrzej będzie prawdopodobnie często wychodził na boisko. Czas więc przekonać się do Politechniki Warszawskiej. Jak? Najlepiej wbić na Twittera trenera Bednaruka. Zagwarantuje Wam, że zakochacie się od pierwszego wejrzenia.
– WERSJA VIII – Dla tych, którzy nie cierpią zarówno PW, jak i Andrzeja Wrony:
Patrz punkt czwarty – i nie przejmuj się drobiazgami.

Martyna Głąb

Martyna Głąb

Na miłość do siatkówki zapadłam w 2009 roku, gdy przypadkiem trafiłam na mecz reprezentacji w ramach Ligi Światowej. Głąbowy umysł przesiąknięty siatkówką do tego stopnia, że własnego psa marki kundel nazwałam imieniem "Igła". Lubię polskiego rocka, spotkania z przyjaciółmi, "Trylogię" Sienkiewicza i jak Polacy grają tie-breaka. Blada twarz, kilo loków i okulary na ślepotę - ot i cały Głąb.

Dodaj komentarz