#MistrzostwaEuropy: Uczestnicy #Wagner2023 w komplecie meldują się w strefie medalowej – za nami ćwierćfinały
Za nami ćwierćfinały Mistrzostw Europy 2023, których poziom zdecydowanie zrekompensował emocjonalny niedosyt siatkarskich kibiców po poprzednich etapach tego turnieju. W poniedziałkowy wieczór bilety do Rzymu wywalczyli Słoweńcy i Francuzi, a następnego dnia obecność w półfinałach zapewnili sobie Polacy i Włosi. Tymczasem zapraszamy do zapoznania się z naszą relacją z tego, co przez ostatnie dwa dni działo się w Warnie oraz Bari.
Ćwierćfinałowa rywalizacja wystartowała w poniedziałkowy wieczór w Warnie. Na boisko w Pałacu Kultury i Sportu najpierw wybiegli Słoweńcy oraz Ukraińcy. Początek tego pojedynku był wyrównany (5:5), ale gra punkt za punkt została przerwana – podopieczni trenera Ugisa Krastinsa nie potrafili przebić się przez słoweńskie bloki (8:5). W szeregach reprezentacji Słowenii ciężar gry w ataku na swoje barki wziął Klemen Cebulj, który tym samym w głównej mierze przyczynił się do powiększenia przewagi (12:7). Dalsza część premierowej odsłony obfitowała w błędy, natomiast zdecydowanie więcej popełniali ich Ukraińcy (17:10). Niekwestionowanym liderem ukraińskiej ekipy był Vasyl Tupchii – utrzymywał wysoką skuteczność w ataku, a ponadto postraszył Słoweńców zagrywką (17:13). W międzyczasie Gregor Ropret postanowił nieco odciążyć Klemena Cebulja kierując piłki w stronę Roka Mozicia, który nie zawodził. Błędy własne dosłownie pogrążyły reprezentację Ukrainy – pomyłek było tyle, że słoweńska drużyna była wręcz skazana na zwycięstwo w tej partii (25:17). W drugim akcie zespół prowadzony przez trenera Krastinsa nie pozwolił odskoczyć przeciwnikom na więcej niż trzy oczka, a poza tym kilka razy przejmował inicjatywę. Seta skutecznym atakiem otworzył Rok Mozić, ale za sprawą trzech akcji pomyślnie sfinalizowanych przez Vladyslava Shchurova oraz asa serwisowego, którego posłał Oleh Plotnytskyi dwupunktowe prowadzenie objęli Ukraińcy (2:4). Nie zdążyli się jednak nim nacieszyć, ponieważ na tablicy wyników błyskawicznie pojawił się remis. Warto dodać, że rozgrywający obu ekip starali się angażować swoich wszystkich ofensywnych kolegów, co niewątpliwie pozytywnie rzutowało na efektowność tej odsłony. Po udanych atakach duetu słoweńskich środkowych (Jana Kozamernika & Alena Pajenka) było 18:15 – w tym momencie wyższy bieg wrzucili reprezentanci Ukrainy, którzy nie tylko doprowadzili do wyrównania, bo mieli nawet piłkę setową (22:24). W ramach gry na przewagi nadarzyła się im jeszcze jedna okazja, żeby postawić kropkę nad i (27:28), natomiast nie zdołali jej wykorzystać (31:29). Kolejną partię lepiej nieco rozpoczęli podopieczni trenera Gheorghe Cretu (6:3), ale w związku z błędami w ataku szybko roztrwonili wypracowaną nadwyżkę. Plotnytskyi popisał się trzema punktowymi zbiciami z rzędu, dzięki czemu inicjatywa leżała po ukraińskiej stronie (8:9). Zaczął funkcjować również ukraiński blok (11:16), a Słoweńcy coraz częściej się mylili (12:19) i nie byli w stanie zagrozić Ukraińcom, którzy konsekwentnie zmierzali w kierunku przedłużenia spotkania (21:25). Kilka pierwszych akcji seta numer cztery było starciem: reprezentacja Słowenii kontra Tupchii (5:3) – ukraiński atakujący chwilę później mógł jednak liczyć na wsparcie kolegów z zespołu (7:7). Po tym jak dwa oczka bezpośrednio zza linii 9. metra zdobył Plotnytskyi i na ukraiński blok dwukrotnie nadział się Cebulj było 9:13. Potem słoweńscy siatkarze zdołali się ocknąć oraz uskutecznić kombinacyjne granie, a tym samym potwierdzić, że są drużyną przez duże D – wspólnymi siłami wyszli z opresji, a tym samym doprowadzili do remisu (15:15). Końcówka była niezwykle zacięta i choć mogło się wydawać, że Ukraińcy mają mocniejsze argumenty (20:22, 22:23), to więcej zimnej krwi zachowali Słoweńcy (25:23).
Mecz 1/4 finału był dla Francuzów okazją do zrewanżowania się Rumunom za porażkę w fazie grupowej. Od wymiany ciosów rozpoczął się ćwierćfinałowy pojedynek francusko-rumuński – walka punkt za punkt trwała mniej więcej do połowy inauguracyjnego aktu. Podopieczni trenera Andrei Gianiego mieli drobne problemy z przyjęciem zagrywek rywali, co niewątpliwie wpłynęło na to, że Rumuni jako pierwsi wyszli na konkretniejsze prowadzenie (9:11). Nie zdołali powiększyć tej przewagi, natomiast długo utrzymywali ten dwupunktowy zapas (18:20). Oba zespoły zaczęły mylić się w polu serwisowym, więc tempo spotkania automatycznie spadło. W decydującym momencie tego seta Francuzi wygrali aż cztery akcje z rzędu (22:18), ale fakt, że ich przeciwnicy nie kończyli swoich ataków ewidentnie im w tym pomógł. Francuska drużyna nie zmarnowała tej szansy i chwilę później mogła cieszyć się z triumfu w partii numer jeden (25:22). Przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę w premierowej odsłonie mocno podbudowało reprezentantów Francji, którzy kolejną otworzyli w znakomitym stylu (6:0). Liderem we francuskich szeregach był Jean Patry. Jedynym elementem funkcjonującym po drugiej stronie siatki był blok (6:3), natomiast po dwóch niepowodzeniach ekipa prowadzona przez trenera Gianiego zaczęła sobie z nim radzić. Antoine Brizard nie tylko rozdzielał piłki, ale także zapisał na swoim koncie dwa oczka zdobyte atakiem (12:3). Rumuni byli całkowiecie bezradni, a punkty trafiały do ich setowego dorobku głównie po błędach Francuzów za linią 9. metra (20:10). Partia padła pewnym łupem trójkolorowych (25:14). Wysoka przegrana nie zdemotywowała podopiecznych trenera Sergiu Stancu, którzy w pierwszych akcjach trzeciego aktu pokazali jak bardzo zależy im na przedłużeniu tego starcia (0:5). Warto podkreślić, że punkty zdobywali wszystkimi elementami. Reprezentancja Francji szybko zdołała odrobić część strat (6:8), jednak nie potrafiła wystrzec się błędów umożliwiających rumuńskiemu zespołowi ponowne umocnienie się (11:15). Mimo tego, że Rumuni psuli zagrywki, to w kluczowy fragment tej odsłony wchodzili z pięciopunktową nadwyżką (17:22). Potem rumuńskich siatkarzy ogarnęła niemoc, a Clevenot, Patry oraz Tillie skutecznie wykorzystywali piłki otrzymane od Brizarda (25:25). Francuski rozgrywający dołożył jeszcze asa i w następnej akcji – po pomyłce rywala (27:25) trójkolorowi awansowali do strefy medalowej.
We wtorkowy wieczór ćwierćfinałowe zmagania przeniosły się do Palaflorio w Bari, gdzie w pierwszej kolejności Polacy zmierzyli się z Serbami. Błąd za błędem popełniali biało-czerwoni na początku premierowej partii, a jedyne oczko, które zasiliło ich konto było kwestią pomyłki przeciwnika (1:5). Fatalną passę uderzeniem ze środka przerwał Huber, ale chwilę później zawiódł w polu serwisowym (2:6). Drużyna prowadzona przez trenera Nikolę Grbicia udane akcje przeplatała niepowodzeniami, więc tym samym przewaga ekipy z Bałkanów utrzymywała się (5:9). Marcin Janusz ponownie wyznaczył Norberta Hubera, który dwukrotnie skutecznie zaatakował i dołożył oczko blokiem (9:9). Dotychczas głównie mylący się Drazen Luburić odpowiedział na to trzema punktowymi zbiciami (9:13), natomiast pozytywne przebłyski Polaków oraz ofensywne błędy Mirana Kujundzicia znów sprowadziły wynik do remisu (13:13). Serbowie zdołali jeszcze odskoczyć (14:17), ale decydujący fragment tego aktu przebiegał na zasadzie walki punkt za punkt. Reprezentanci Polski obronili pierwszą piłkę setową dla Plavich (23:24), a po asie Hubera sami stanęli przed szansą na wygranie tego seta (25:24). Ostatecznie w związku z błędami Leona górą byli podopieczni trenera Kolakovicia (26:28). W drugiej odsłonie biało-czerwona ofensywa funkcjowała zdecydowanie lepiej, ale pojawił się problem z zagrywką. Mimo to warunki w tej partii dyktowali Polacy (7:4). Podrażniony końcówką poprzedniego aktu Wilfredo Leon tym razem był bezbłędny i znakomicie prezentował się w każdym elemencie pełniąc rolę lidera polskiej kadry (12:7, 16:9). Najmocniej wspierali go Kaczmarek oraz Kochanowski, ale to właśnie Leon miał przyjemność sfinalizować tego seta (25:15). Wyrównany początek trzeciego aktu został przerwany przez Leona, który posłał dwa asy (7:4), natomiast Serbowie błyskawicznie doprowadzili do remisu (7:7). Ponownie rozpoczęła się gra punkt za punkt, chociaż trzeba dodać, że biało-czerwony dorobek zasiłały przede wszystkich oczka będące wynikiem serbskich pomyłek (11:12). Plavi próbowali przyjąć inicjatywę (13:14), ale skutecznie atakując oraz blokując uniemożliwiał im to Aleksander Śliwka (17:16). Po punktowej zagrywce Kochanowskiego polscy siatkarze mieli piłkę setową (24:23), jednak podopieczni trenera Kolakovicia ją obronili. Za każdym razem gdy wydawało się, że w kolejnej akcji Polacy ostatecznie przechylą szalę zwycięstwa na swoją stronę w ich poczyniania wkradał się błąd (29:29). Potem udzieliło się to również Serbom, więc po długiej grze na przewagi triumfowała reprezentacja Polski (36:34). Kamil Semeniuk zarówno zakończył trzecią, jak i otworzył czwartą odsłonę (1:0). Największym atutem polskiej drużyny w secie numer cztery był blok – ekipa z Bałkanów nie tylko nie była w stanie przebić się przez biało-czerwone mury, ale także nie mogła ustrzec się pomyłek (15:11). Polacy wciąż umacniali się na prowadzeniu i pewnie kroczyli po odbiór biletów do Rzymu (25:17).
W ostatnim ćwierćfinale Włosi we własnej hali, przed własną publicznością podjęli Holendrów. Warunki te nie sparaliżowały reprezentantów Holandii, którzy od razu zasygnalizowali, że są w pełni gotowi do walki (3:6). Gospodarze w ustawieniu z Simone Giannellim na zagrywce odrobili straty (7:7). Ekipa z Półwyspu Apenińskiego generalnie świetnie radziła sobie za linią 9. metra i po asie Yuri Romano wyszła na dwupunktowe prowadzenie (12:10). Przez dłuższą chwilę wynik oscylował wokół remisu, a później dla odmiany podopieczni trenera Ferdinando de Giorgiego zostali postraszeni serwisem Bennie Tuinstry (15:19). Inaguracyjny set pozostał już pod kontrolą Holendrów, a skutecznym atakiem zakończył go ich lider – Nimir Abdel-Aziz (19:25). W drugą partię nieco lepiej weszła miejscowa drużyna – po tym jak Daniele Lavia poradził sobie z holenderskim blokiem miała trzy oczka więcej (3:6). Przyjezdny zespół starał się dotrzymać jej kroku, ale Włochom w końcu udało się powiększyć tę przewagę (13:9). Po efektownym bloku Alessandro Michieletto było już 16:11. Gospodarze byli konsekwentni w swoich poczynaniach, a tym samym wyrównali wynik meczu (25:17). Reprezentanci Włoch poszli za ciosem świetnie otwierając odsłonę numer trzy (4:1). Siatkarze z Półwyspu Apenińskiego byli górą we wszystkich elementach, więc goście nie mieli argumentu, który pozwoliłyby im nawiązać z nimi punktowy kontakt (11:6). Wszelkie błędy Holendrów dodatkowo napędzały podopiecznych trenera De Giorgiego, a akt mocnym uderzeniem sfinalizował Romano (25:16). Kwestia o być albo nie być w kolejnym etapie Mistrzostw Europy 2023 zmotywowała reprezentantów Holandii, którzy znacząco podnieśli jakość swojej gry (2:5). Momentami zawodził jednak Abdel-Aziz zmuszony do mierzenia się z włoskim blokiem. Natomiast warto dodać, że za nieudane akcje w ataku rehabilitował się za linią 9. metra (8:14). Włosi nie mieli zamiaru odpuszczać – w ścisłej końcówce Holendrzy mieli tylko oczko zapasu (23:24), ale autowe zbicie włoskiego atakującego pozwoliło im odtechnąć z ulgą (23:25). Niezwykle zacięta była pierwsza część tie-breaka, jednak po błędzie serwisowym Bennie Tuinstry przy zmianie stron było 8:6 dla gospodarzy. Przyjezdni robili to, co w ich mocy – bezbłędni miejscowi stopowali ich zamiary (11:8). Reprezentanci Włoch bronili niemal wszystko, a holenderskie bloki nie robiły na nich wrażenia (15:12).
WYNIKI MECZÓW – ĆWIERĆFINAŁY (Warna – Bułgaria & Bari – Włochy):
DATA
|
GODZINA
|
REPREZENTACJA
|
WYNIK
|
REPREZENTACJA
|
11.09.2023r.
(poniedziałek) |
17:30
|
Słowenia 🇸🇮 |
3:1
(25:17, 31:29, 21:25, 25:23) |
Ukraina 🇺🇦 |
21:00 | Francja 🇫🇷 |
3:0 (25:22, 25:14, 27:25) |
Rumunia 🇷🇴 | |
12.09.2023r.
(wtorek) |
18:00
|
Polska 🇵🇱 |
3:1
(26:28, 25:15, 36:34, 25:17) |
Serbia 🇷🇸 |
21:00
|
Włochy 🇮🇹 |
3:2
(19:25, 25:17, 25:16, 23:25, 15:12) |
Holandia 🇳🇱 |
źródło: informacja własna & fot. Julia Roik (Julia Roik & VOLLEYWORLD)