Mistrzostwa Świata 2014, dzień 2., grupa D – podsumowanie

KRAKÓWGrupa D określana jest mianem “grupy śmierci”. W gronie sześciu zespołów wchodzących w skład tej grupy znajdują się aż trzy, które uplasowały się w pierwszej czwórce tegorocznej Ligi Światowej. Jakimi wynikami zakończyły się dzisiejsze mecze rozegrane w Kraków Arenie? Które reprezentacje cieszyły się ze zwycięstwa? Które drużyny musiały przełknąć gorycz porażki? Czy faworyci wywiązali się ze swojej roli? Czy doszło do jakichś niespodzianek? Serdecznie zapraszamy do zapoznania się z podsumowaniem niedzielnych zmagań w grupie D, w której rywalizują Stany Zjednoczone, Włochy, Iran, Francja, Belgia oraz Portoryko. 

WŁOCHY – IRAN: Faworyci do medalu pokonani przez “czarnego konia” Ligi Światowej 2014!

Podopieczni trenera Slobodana Kovaca w świetnym stylu rozpoczęli rywalizację w fazie grupowej polskich mistrzostw świata. Irańczycy pokonali Włochów po rozegraniu czterech setów, a co za tym idzie zainkasowali bezcenny komplet punktów. Reprezentanci Iranu od samego początku dzisiejszego spotkania udowadniali, iż stać ich na pokonanie Azzurrich i zrewanżowanie się za przegraną w meczu o 3. miejsce Ligi Światowej 2014. Azjaci doskonale rozegrali premierową odsłonę – natychmiast zabrali się za budowanie przewagi, w ich szeregach fantastycznie funkcjonował blok. W drugiej partii obudził się Ivan Zaytsev. Lider włoskiego zespołu robił wszystko co w jego mocy, aby doprowadzić do wyrównania w meczu. Nie radził sobie jednak z pokonywaniem irańskich murów, co dodawało skrzydeł graczom z Bliskiego Wchodu. W związku z zaistniałą sytuacją ciężar gry w ataku wziął na swoje barki Jiri Kovar. W emocjonującej końcówce ostatecznie więcej zimnej krwi zachowali podopieczni trenera Mauro Berruto. Trzeci i czwarty set miały podobny przebieg. W pierwszych częściach tych odłon dominowali reprezentanci Italii, a w drugich warunki dyktowali Persowie. Efektownie rozgrywał kapitan Irańczyków – Mir Saeid Marouflakrani. Podopieczni trenera Slobodana Kovaca popisali się aż 15 skutecznymi blokami. Prym w tym elemencie wiedli Farhad Ghaemi i Seyed Mohammad Mousavi Eraghi, którzy zanotowali na swoim kontach po 4 mury. Liderem azjatyckiej ekipy był Amir Ghafour, który zdobył 18 “oczek”. Jednak nie był on najlepiej punktującym zawodnikiem pojedynku włosko-irańskiego bowiem Ivan Zaytsev punktował 19 razy. Siatkarze z Półwyspu Apenińskiego popełnili zbyt dużo błędów, o czym zresztą wspomniał Emanuele Birarelli podczas pomeczowej konferencji.

 “Źle rozpoczęliśmy ten turniej, to nie był dobry mecz w naszym wykonaniu. Jesteśmy dobrze przygotowani, jesteśmy gotowi, by grać lepiej. Ale dziś na boisko wkradło się zbyt dużo błędów. Nie możemy być dumni z końcówki trzeciego seta, rozdrażniły nas decyzje sędziów. Teraz, po porażce, musimy wziąć się w garść i wyciągnąć wnioski na przyszłość. Przed nami jeszcze kilka meczów, musimy dać z siebie więcej, mamy szansę wygrać. Musimy walczyć.” – powiedział kapitan i środkowy reprezenatacji Włoch.

Włochy – Iran 1:3 (16:25, 25:23, 21:25, 22:25)

Składy:

Włochy: Travica, Kovar, Buti, Zaytsev, Parodi, Birarelli, Rossini (L) oraz Baranowicz, Lanza.

Iran: Marouflakrani, Ghaemi, Mousavi, Gholami, Mirzajanpour, Ghafour, Zarif (L) oraz Mahmoudi, Mahdavi, Tashakori, Ebadipour.


BELGIA – USA: Niespodzianka w Kraków Arenie! Triumfatorzy tegorocznej Ligi Światowej podzielili się punktami z kopciuszkiem światowej siatkówki!

Podopieczni trenera Dominique Baeyensa napsuli sporo krwi złotym medalistom tegorocznej Ligi Światowej. Amerykanie mogli cieszyć się ze zwycięstwa dopiero po tie-breaku. Premierowego seta lepiej rozpoczęli reprezentanci Stanów Zjednoczonych, którzy po kapitalnym zbiciu Matthewa Andersona osiągnęli trzypunktową przewagę, którą zachowali do pierwszej przerwy technicznej, a po powrocie na boisko skutecznie starali się ją powiększać. W amerykańskich szeregach świetnie spisywał się MVP Ligi Światowej – Taylor Sander. Belgowie próbowali niwelować straty, ale nie byli w stanie doprowadzić do remisu i siatkarze z Ameryki Północnej z Matthewem Andersonem na czele triumfowali w pierwszej odsłonie. Początek drugiej partii był niezwykle wyrównany. W belgijskich szeregach wspaniale funkcjonowały takie elementy jak zagrywka i blok, co pozwoliło im na wyjście na prowadzenie. Z czasem amerykańscy liderzy zaczęli się mylić, co bezwzględnie wykorzystywały Czerwone Smoki. W trzecim secie dominowali podopieczni trenera Johna Sperawa. Fantastycznie serwował Maxwell Holt, którzy opuścił pole zagrywki dopiero, gdy jego drużyna prowadziła 12:3. W ofensywie nie do zatrzymania był piekielnie zdolny Taylor Sander. Reprezentanci Belgii nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Porażka nie podcięła skrzydeł Europejczykom, którzy od samego początku czwartej odsłony zabrali się za budowanie przewagi. W belgijskim szeregach prym wiódł Gert van Walle. Zdeterminowani podopieczni trenera Dominique Baeyensa pewnie podążali w stronę wiktorii w czwartej partii. Tie-break’a znacznie lepiej zainicjowali Amerykanie, którzy wystrzegali się błędów własnych i korzystali z pomyłek, które zdarzały się Czerwonym Smokom. Fenomenalnie atakował Taylor Sander, który był wspierany przez Matthewa Andersona. Reprezentanci Stanów Zjednoczonych już nie dali sobie wyrwać zwycięstwa z rąk. Najwięcej punktów w dzisiejszym starciu zanotował na swoim koncie Taylor Sander (24!). Podczas pomeczowej konferencji amerykański szkoleniowiec powiedział, iż spodziewał się tego, że mecz z Belgami będzie dla jego siatkarzy ciężką przeprawą.

“Ten mecz mnie nie zaskoczył. W ostatnich tygodniach analizowałem grę drużyny z Belgii, mam dla nich wielki szacunek, to świetna drużyna. Dlatego cieszę się ze zwycięstwa. Choć mam też nadzieję, że w kolejnych meczach pokażemy się z lepszej strony.” – powiedział trener reprezentacji Stanów Zjednoczonych, John Speraw.

Belgia – USA 2:3 (21:25, 25:17, 16:25, 25:21, 11:15)

Składy:

Belgia: Depestele, van den Dries, Deroo, Klinkenberg, Verhees, van de Voorde, Derkoningen (L) oraz van Walle, Valkiers, Coolman, Verhanneman, Claes.

USA: Anderson, Sander, Lee, Christenson, Holt, Muagututia, E. Shoji (L) oraz K. Shoji, Ciarelli, Clark.


PORTORYKO – FRANCJA: Udana inauguracja Trójkolorowych! 

Francuscy siatkarze wywiązali się z roli faworytów i bez większych problemów pokonali reprezentację Portoryko po rozegraniu trzech setów. Podopieczni trenera Laurenta Tillie wywalczyli w swoim pierwszym meczu komplet punktów. W pierwszej odsłonie obie ekipy miały problem z zagrywaniem. Warunki gry dyktowali Francuzi, którzy szybko uzyskali kilkupunktową przewagę, którą zachowali już do końca. W francuskich szeregach liderami byli Antonin Rouzier i Earvin Ngapeth. W drugiej partii Portorykańczycy starali się bezwzględnie wykorzystywać błędy, których dopuszczali się reprezentanci Francji. Hector Soto niejednokrotnie miał okazję do atakowania z pierwszej piłki. Gdy na boisku pojawił się Jose Rivera gra portorykańskiej drużyny jeszcze bardziej się ożywiła, co przeniosło efekty w postaci objęcia prowadzenia. Fantastyczne zagrania Earvina Ngapetha, asy serwisowe Antonina Rouziera i błędy Portorykańczyków sprawiły, że drugi set ostatecznie również padł łupem trójkolorowych. Trzecia odsłona była wyrównana. Żaden zespół nie był w stanie objąć konkretniejszego prowadzenia. W końcówce nerwy na wodzy lepiej utrzymali podopieczni trenera Laurenta Tillie. Najlepiej punktującym zawodnikiem starcia portorykańsko-francuskiego był Maurice Torres, który punktował 14 razy. W francuskich szeregach najwięcej “oczek” zanotował na swoim koncie Antonin Rouzier. Szkoleniowiec reprezentacji Francji był zadowolony z tego jak zaprezentowali się jego siatkarze.

“Zagraliśmy ładny mecz. Portoryko wciąż deptało nam po piętach, ale to my byliśmy lepsi w końcówkach. Nasi rywale popełniali dużo błędów w zagrywce, a my mieliśmy kilka asów. Jesteśmy zadowoleni ze zwycięstwa, bo obawialiśmy się, że to spotkanie rozstrzygnie się dopiero w tie-breaku.” – powiedział Laurent Tillie.

Portoryko – Francja 0:3 (23:25, 22:25, 24:26)

Składy:

Portoryko: Soto, Torres, Goas, Muniz, Cruz, Roman, del Valle (L) oraz  Rivera, Morales, Ortiz.

Francja: Toniutti, Marechal, Rouzier, Ngapeth, Le Roux, Le Goff, Grebennikov (L) oraz Jaumel, Lafitte, Tillie.

źródło: informacja własna / poland2014.fivb.org

 

Ewa Cieślar

Ewa Cieślar

Pochodzę z Ustronia, ale aktualnie mieszkam w Krakowie, gdzie studiuję. Moją największą pasją jest sport. Staram się prowadzić aktywny tryb życia. Jestem uzależniona od oglądania sportowych zmagań i kibicowania. Moja miłość do siatkówki trwa już ponad dekadę. Nie mam wątpliwości co do tego, że to właśnie siatkówka jest moją ulubioną dyscypliną sportową. Niestety gram w nią tylko amatorsko. W redakcji VOLLEYWORLD zajmuję się m.in. pisaniem artykułów i rekrutowaniem nowych współpracowników.

Dodaj komentarz