#SiatkówkaWOkuGłąba #84

 

Siatkówka znajduje się w każdym oku, choć nie w każdym sercu. Jak wygląda siatkówka w krzywym zwierciadle? O Lidze Mistrzów, Januszu Masłowskim, kapitanie Kubiaku i o wyjeździe Blain do Japonii.

Niestety, w ostatnim tygodniu przebudziliśmy się z pięknego snu o triumfie polskiej drużyny w finałach Ligi Mistrzów. Choć najwięksi obrońcy Polski powiedzą, że mieliśmy zbyt wielkiego pecha i trafiliśmy na trudnych przeciwników, to ja w tym miejscu przypomnę, że jak chce się mieć medale, to trzeba wygrać z każdym zespołem – nawet takim z najwyższej półki. I zrobić to w taki sposób, by wygrana nie okazała się jedynie wygraną o honor, jak w przypadku meczu Skry. A nam kibicom nie pozostaje nic innego jak tylko wciąż marzyć i kibicować – no chyba, że ktoś ma jeszcze warunki na zostanie najlepszym siatkarzem świata – wtedy lepiej zacząć trenować.

Najjaśniejszym polskim punktem ostatniego tygodnia Ligi Mistrzów z całą pewnością był Mateusz ,,Janusz” Masłowski. Mówię tu oczywiście o jego zdjęciu z Włoch, które na Facebooka wrzucił Marcin Możdżonek. Co prawda żałuję, że klapki to nie Kuboty, a reklamówka nie pochodzi z sieci sklepów z pewnym owadem w logo i nazwie, ale i tak było nieźle. Mateusz mógłby jeszcze wąsa zapuścić – byłoby perfekcyjnie.

Perfekcyjnie się złożyło dla wszystkich miłośników Michała Kubiaka – ponownie ma on zostać kapitanem naszej reprezentacji. I choć zdania są podzielone, to ja tam się z tej decyzji De Giorgiego cieszę, bo Kubiak ma duszę zwycięzcy, a taki kapitan potrafi być naprawdę dobrym motywatorem. Czasem wręcz w wypadku jakichś spięć pod siatką budzą się we mnie zwierzęce instynkty i mam nadzieję, że Michał strzeli komuś lepę na uspokojenie. Całe szczęście takie rzeczy się nie dzieją, a we mnie znów rodzi się człowieczeństwo. I jak tu nie lubić takiego kapitana?

Ptaszki ćwierkają, że Philippe Blain ma odejść ze Skry Bełchatów po zakończeniu tego sezonu. Jest to bardzo prawdopodobne, gdyż Blain ma dołączyć do sztabu reprezentacji Japonii. No chyba, że trener zarazi się tą samą tajemniczą chorobą, przez którą Bartek Kurek nie wyjechał do Kraju Kwitnącej Wiśni – wtedy raczej Blain pracy nie zmieni…

 

Martyna Głąb

Martyna Głąb

Na miłość do siatkówki zapadłam w 2009 roku, gdy przypadkiem trafiłam na mecz reprezentacji w ramach Ligi Światowej. Głąbowy umysł przesiąknięty siatkówką do tego stopnia, że własnego psa marki kundel nazwałam imieniem "Igła". Lubię polskiego rocka, spotkania z przyjaciółmi, "Trylogię" Sienkiewicza i jak Polacy grają tie-breaka. Blada twarz, kilo loków i okulary na ślepotę - ot i cały Głąb.

Dodaj komentarz