Siatkówka w oku Głąba #28

10609031_782404815116303_1324054258_nSiatkówka znajduje się w każdym oku, choć nie w każdym sercu. Jak wygląda siatkówka w krzywym zwierciadle? O początku sezonu, Superpucharze Polski, napalonym zawodniku i najbardziej utytułowanym siatkarzu w polskiej historii.

W końcu się doczekaliśmy otwarcia sezonu PlusLigi! Co prawda po drodze między sezonami było parę turniejów mniej lub bardziej towarzyskich, ale to przecież nie to samo. Ruszyła machina i z nią w końcu ruszą najszczersze siatkarskie emocje. Nienawiść między kibicami, wylewająca się z komentarzy na wszystkich portalach społecznościowych, w końcu powróci! Ach, jak ja się stęskniłam za sezonem klubowym…

Zanim to jednak nastąpiło Resovia i Lotos (ja biegam nie lotom*) próbowały uderzyć w puchara. I to nie byle jakiego, bo w Superpuchara Polski. Ja też kiedyś uderzyłam w Superpuchara, ale to nie czas i miejsce, by o tym wspominać, gdyż nie każdy czytelnik ukończył 18 rok życia. Że skończyło się wygraną Gdańska wszyscy doskonale wiedzą, więc się rozpisywać o tym nie będę.

O wynikach pierwszego weekendu naszej najlepszej ligi, też rozpisywać się nie będę, bo kto nie widział ten trąba. Albo po prostu uległ grobbingowi. Jeśli wciąż nie znacie wyników, to zapraszam na volleyworld.pl, gdzie dokładnie dowiecie się kto, co, gdzie, z kim, kiedy, jak i po co. A za ten tekst naczelna powinna mi dać talon na mecze i balon, bo tak doskonałej reklamy świat chyba jeszcze nie widział.

Irańczyk Reza Safaei z Paykanu Teheren, zamiast na zwycięstwa w Klubowych Mistrzostwach Świata, wolał napalić się na kelnerkę. Za molestowanie wyleciał z imprezy. Kiedyś pewien Irańczyk smalił cholewki do mojej znajomej, która na była wolontariuszką na meczu, ale jego nie wylali, bo przesłał tylko liścik z numerem telefonu.

Najbardziej utytułowany siatkarz w polskiej historii wkroczył do internetu. Jeśli nie wiecie o kogo chodzi, to wpiszcie w fejsbukową wyszukiwarkę: “Paweł Zagumny – najbardziej utytułowany siatkarz w polskiej historii”. I choć pana Pawła szanuję z całego serca, to jednak troszkę śmiechłam nad tytułem tego fanpage’a. Ale tak tylko cichutko, bo wiadomo, że jak rude jest wredne to może być i mściwe.

*Pozdro dla kumatych

Martyna Głąb

Martyna Głąb

Na miłość do siatkówki zapadłam w 2009 roku, gdy przypadkiem trafiłam na mecz reprezentacji w ramach Ligi Światowej. Głąbowy umysł przesiąknięty siatkówką do tego stopnia, że własnego psa marki kundel nazwałam imieniem "Igła". Lubię polskiego rocka, spotkania z przyjaciółmi, "Trylogię" Sienkiewicza i jak Polacy grają tie-breaka. Blada twarz, kilo loków i okulary na ślepotę - ot i cały Głąb.

Dodaj komentarz