#OperacjaRio: Brazylia nadal w grze

fivbW pierwszy mecz drugiego dnia Final Six Ligi Światowej zmierzyły się ze sobą reprezentacje Brazylii i USA. Dla gospodarzy był to mecz o “być albo nie być” w turnieju finałowym, dla Amerykanów natomiast pierwsze spotkanie mogło okazać się przepustką do półfinałów.

Od początku spotkania widać było determinację w grze Brazylijczyków i to oni wychodzili na nieznaczne prowadzenie. Amerykanie jednak byli w stanie niejednokrotnie doprowadzić do wyrównania, w dużej mierze dzięki dobrej grze Matta Andersona i Davida Lee. W żaden sposób nie potrafił sobie natomiast poradzić Taylor Sander. Odsłona zakończyła się jednak zwycięstwem podopiecznym Bernadro Rezende po grze na przewagi. Po dobrym początku gospodarzy w drugiej partii, większość seta toczyła się “punkt za punkt”. W końcówce o jednak Amerykanie okazali się lepsi i doprowadzili do wyrównania w meczu. Trzeci set to falowana gra zarówno jednych jak i drugich, jednak końcówka należała go Brazylijczyków, którzy wyszli na prowadzenie 2:1. Podobnie wyglądała sytuacja w czwartej i jak się okazało ostatniej odsłonie. Gospodarze zdołali wygrać wykorzystując 3. piłkę meczową. To co bardzo rzucało się w oczy przez całe spotkanie to liczne błędy po obu stronach. W sumie oba zespoły popełniły ponad 60 błędów. Amerykanie od znacznie lepszej strony pokazali się w bloku i nieco bardziej straszyli rywali zagrywką – Matt Anderson 4-krotnie posłał asa serwisowego, był także najlepiej punktującym zawodnikiem meczu, zdobywając 30 “oczek”. Po stronie Brazylii najlepiej punktował Ricardo Lucarelli. Dzięki dzisiejszemu zwycięstwu gospodarze turnieju finałowego nadal mają szansę na wyjście a grupy, a wszystko rozstrzygnie się w ostatnim, decydującym spotkaniu pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Francją.

GetImage.asmx
Brazylia – USA 3:1 (28:26, 22:25, 25:22, 27:25)

Składy:

Brazylia: Bruno, Murilo, Lucas, Isac, Lucarelli, Evandro, Sergio (L) oraz Visotto, William, Fonteles
USA: Anderson, Russell, Sander, Lee, Christenson, Holt, Shoji(libero), Lotman, Jaeschke, Holmes, Smith

źródło: informacja własna / fot. worldleague.2015.fivb.com

Kinga Kembrowska

Kinga Kembrowska

Na co dzień studiuję prawo i mieszkam w Warszawie, ale gdy tylko mam okazję jeżdżę po całej Polsce (a ostatnio także za granicę) na mecze. Moja miłość do siatkówki za kilka miesięcy osiągnie pełnoletniość - do dziś pamiętam pierwszy obejrzany z tatą mecz. Od kilku lat oglądanie spotkań na żywo jest dla mnie równoznaczne z robieniem zdjęć, bo nie ma nic lepszego od uchwycenia na zdjęciach tych pięknych akcji i emocji zawodników. Pozwala mi to połączyć dwie największe pasje - siatkówkę oraz fotografię. Poza Polakami najbardziej zawsze kibicuję Amerykanom i Kanadyjczykom. W VOLLEYWORLD jestem od samego początku i była to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Bez tego prawdopodobnie nie przeżyłabym wielu przygód (i mam nadzieję, że wiele jeszcze przede mną) i nie poznałabym wielu niesamowitych osób.