Mistrzostwa Świata 2014, dzień 4., grupa D – podsumowanie

KRAKÓWW “grupie śmierci” w dniu dzisiejszym zostały rozegrane następującego pojedynki: amerykańsko-irański, belgijsko-portorykański oraz francusko-włoski. Kto wygrał, a kto przegrał? Kto stał się faworytem tej grupy? Czy w Kraków Arenie doszło do podziału punktów? Czy obyło się bez kontrowersyjnych decyzji sędziów? Serdecznie zapraszamy do zapoznania się z podsumowaniem wtorkowych zmagań w grupie D!

USA – IRAN: Triumfatorzy tegorocznej Ligi Światowej pokonani! Iran staje się faworytem krakowskiej “grupy śmierci”!

Siatkarze trenera Slobodana Kovaca, którzy w niedzielę pokonali Włochów, dzisiaj zanotowali na swoim koncie drugie zwycięstwo. Persowie skutecznie przeciwstawili się reprezentantom Stanów Zjednoczonych, których pokonali po rozegraniu pięciu partii. Irańczycy mieli szansę na wywalczenie kolejnego kompletu punktów ponieważ wygrali dwa pierwsze sety. Ekipa z Azji wyrasta na niespodziewanego faworyta grupy D. Inauguracyjna odsłona pojedynku amerykańsko-irańskiego była niezwykle wyrównana. Konfrontacja przebiegała w formie walki punkt za punkt. W amerykańskich szeregach rewelacyjnie spisywał się MVP Ligi Światowej 2014 – Taylor Sander. Po drugiej przerwie technicznej fantastycznie zaczął funkcjonować irański blok, przez który niejednokrotnie nie potrafił przebić się Matthew Anderson. Reprezentanci Iranu rozkręcali się z akcji na akcję – świetnie bronili i wyprowadzali skuteczne kontrataki. Podopieczni trenera Johna Sperawa również grali bardzo dobrze. Ostatecznie w emocjonującej końcówce więcej zimnej krwi zachowali Azjaci. Druga partia również była zacięta. Irańczycy znakomicie spisywali się w polu serwisowym. Ich agresywne zagrywki forsowały amerykańskie przyjęcie. Triumfatorzy tegorocznej Ligi Światowej mieli problemy z wyprowadzeniem ataków. Po drugiej przerwie technicznej dwa asy serwisowe zanotował na swoim koncie Amir Ghafour. Mir Saeid Marouflakrani doskonale rozgrywał. Irański rozgrywający umiejętnie gubił amerykański blok. Zmiany, których dokonywał trener John Speraw nie poprawiły obrazu gry jego podopiecznych. Siatkarze ze Stanów Zjednoczonych byli bezradni wobec coraz skuteczniej grających Persów. Dwa przegrane sety nie podcięły skrzydeł Amerykanom, którzy w pięknym stylu rozpoczęli trzecią odsłonę. Wspaniałą serię w polu zagrywki miał Matthew Anderson. W ofensywie królował Taylor Sander. Rewelacyjnie radził sobie również Carson Clark, który piekielnie mocnym zbicie sfinalizował trzecią odsłonę. Czwartego seta lepiej otworzyli podopieczni trenera Slobodana Kovaca, którzy znów zaczęli fantastycznie serwować. Jednak siatkarze z Ameryki Północnej błyskawicznie doprowdzili do wyrównania i z Matthew Andersonem na czele dążyli do celu, jakim było doprowadzenie do tie-break’a. W amerykańskich szeregach wyróżniał się także Adam Smith. Partię przepięknym atakiem zakończył Taylor Sander. Początek tie-break’a zdecydowanie należał do Irańczyków, którzy w przeciwieństwie do podopiecznych trenera Johna Sperawa wystrzegali się błędów własnych. Wszystko, co mogli robili w ofensywie Matthew Anderson i Taylor Sander, dzięki którym wynik wciąż oscylował wokół remisu. W amerykańskich szeregach znów zaczęło szwankować przyjęcie. Grę na przewagi lepiej wytrzymali Azjaci. Amir Ghafour zdobył dla swojej drużyny 21 “oczek”. W dzisiejszym spotkaniu najlepiej punktowali Taylor Sander (26) i Matthew Anderson (25). Kontrowersje wzbudziła ostania akcja meczu, o czym wspomniał kapitan reprezentacji Stanów Zjednoczonych podczas pomeczowej konferencji.

“To był świetny, zacięty mecz. Moim zdaniem kluczowym elementem, który zadecydował o naszej porażce, była bzagrywka siatkarzy z Iranu. Mimo, że dobrze blokowaliśmy i odbieraliśmy dużo piłek, to jednak przegraliśmy. Kontrowersyjna była decyzja sędziego na końcu spotkania. Gratuluje przeciwnikom. Było blisko zwycięstwa, ale trudno, nie udało się.” – powiedział David Lee.

USA – Iran 2:3 (23:25, 19:25, 25:19, 25:18 i 15:17)

Składy:

USA: Christenson, Anderson, Sander, Lee, Holt, Muagututia, E. Shoji (L) oraz Lotman, Ciarelli, Smith, Clark.

Iran: Marouflakrani, Ghafour, Ghaemi, Mousavi, Gholami, Mirzajanpour, Zarif (L) oraz Mahdavi, Tashakori, Ebadipour.


BELGIA – PORTORYKO: Pierwsze zwycięstwo Czerwonych Smoków! Podopieczni trenera Dominique Baeyensa wywalczyli bezcenny komplet punktów!

W niedzielę Belgowie napsuli sporo krwi Amerykanom, którzy przechyli szalę zwycięstwa na swoją korzyść dopiero w tie-breaku. Siatkarze z Europy pokonali dzisiaj reprezentację Portoryko. Zespół trenera Davida Alemana nie był w stanie nawiązać wyrównanej walki z Czerwonymi Smokami, którzy zgarnęli komplet punktów. Spotkanie lepiej rozpoczęli belgijscy zawodnicy, którzy od razu zabrali się za budowanie przewagi. Postaciami, które wyróżniały się w belgijskich szeregach byli Sam Deroo i Bram Van Den Dries. Z kolei w portorykańskich szeregach prym wiedli Jose Rivera i Mannix Roman, ale w ich poczynaniach widoczna była niepewność, co powodowało, że nie zawsze byli skuteczni. Premierowa odsłona zakończyła się wiktorią reprezentantów Belgii. Drugą partię również lepiej otworzyli podopieczni trenera Dominique Baeyensa. Wspaniałą serię w polu zagrywki miał Bram Van Den Dries. Portorykańczycy natychmiast zabrali się za niwelowanie strat. Nadzieję w ich serca wlał as serwisowy Hectora Soto. Europejczycy jednak błyskawicznie pozbawili złudzeń swoich rywali. Na tle belgijskiego lidera, czyli Brama Van Den Driesa liderzy reprezentacji Portoryko –  Hector Soto i Maurice Torres prezentowali się bardzo przeciętnie. Portorykańczycy nie potrafili znaleźć żadnego sposobu na powstrzymanie rozpędzonych Belgów. Siatkarze z Ameryki Środkowej z Hectorem Soto i Jose Riverą na czele nieco lepiej zainicjowali trzeciego seta. Po pierwszej przerwie technicznej fantastycznie zaczął funkcjonować belgijski blok. Czerwone Smoki objęły prowadzenie i zaczęły konsekwentnie powiększać swoją nadwyżkę punktową. Ekipa z Karaibów próbowała gonić wynik, ale ostatecznie nie udało się im tego dokonać. Najlepiej punktującym zawodnikiem pojedynku belgijsko-portorykańskiego był Bram Van Den Dries, który zanotował na swoim koncie 19 “oczek”. Szkoleniowiec Belgów podczas pomeczowej konferencji stwierdził, iż kluczem do zwycięstwa była dzisiaj zagrywka. O tym, że atutem Europejczyków był serwis wspomniał również portorykański kapitan.

“Portoryko to bardzo dobra drużyna. Naszą bronią była dziś zagrywka, serwowaliśmy na różne sposoby i rozmontowaliśmy taktykę przeciwnika. Byliśmy skuteczni –dobrze blokowaliśmy i broniliśmy. Przez wszystkie trzy sety kontrowaliśmy mecz.”powiedział trener reprezentacji Belgii, Dominique Baeyens.

“Bardzo słabo przyjmowaliśmy zagrywkę, a nasi przeciwnicy świetnie serwowali. Podczas ostatniego meczu ten element wyglądał lepiej, dziś zawiedliśmy. Byliśmy bezradni. Belgia pokazała się dziś z bardzo dobrej strony.” – powiedział kapitan reprezentacji Portoryko, Hector Soto.

Belgia – Portoryko 3:0 (25:19, 25:17, 25:20)

Składy:

Belgia: Depestele, van den Dries, Deroo, Klinkenberg, Verhees, van de Voorde, Derkoningen (L) oraz Coolman.

Portoryko: Jose Rivera, Goas, Muniz, Torres, Soto, Roman, del Valle (L) oraz Jackson Rivera, Ortiz, Morales.


FRANCJA – WŁOCHY: Kto nie wygrywa 3:0, przegrywa 2:3! Włosi odrodzili się jak Feniks z popiołów!

Trójkolorowi mieli świetną okazję do zamknięcia dzisiejszego spotkania w trzech setach ponieważ dwa pierwsze sety padły ich łupem. Później w ich grze nastąpił przestój, który bezlitośnie wykorzystali podopieczni trenera Mauro Berruto ze znakomitym Ivanem Zaytsevem na czele. Siatkarze z Półwyspu Apenińskiego wygrali trzy kolejne sety i ostatecznie to oni mogli się z triumfu w dzisiejszym pojedynku. Mecz w pięknym stylu otworzyli Francuzi. Ngapeth, Le Goff i Tillie precyzyjnie obijali włoskie bloki. Reprezentanci Francji zarówno na pierwszej, jak i na drugiej przerwie prowadzili. Gra Azzurrich obfitowała w błędy. Na bloki stawiane przez zespół prowadzony przez trenera Laurenta Tillie niejednokrotnie nadziewał się Ivan Zaytsev. Nadwyżka punktowa francuskich zawodników rosła, Włosi byli bezradni. Premierowy set padł łupem niebiesko-biało-czerwonych. Początek drugiej odsłony był bardzo wyrównany. Obie ekipy grały niezwykle efektownie. Po jakimś czasie przewaga zaczęła zarysowywać się po stronie trójkolorowych. We francuskich szeregach prym wiódł Earvin Ngapeth. Francuzi z minuty na minutę rozkręcali się coraz bardziej. To oni dyktowali warunki gry, z którymi nie umieli sobie poradzić reprezentanci Italii. Trzecią partię lepiej rozpoczęli podopieczni trenera Laurenta Tillie, ale siatkarze z Półwyspu Apenińskiego błyskawicznie doprowadzili do remisu, a później wyszli na prowadzenie. Na drugą przerwę techniczną Azzurri schodzili z czterema “oczkami” więcej. Reprezentacja Francji z Antoninem Rouzierem na czele robiła wszystko by zmniejszyć dystans do rywali, ale ostatecznie ta sztuka im się nie udała. Od początku do końca czwartego seta na boisku dominowali Włosi. Trójkolorowi spisywali się fatalnie. Fantastyczną serię na zagrywce miał Ivan Zaytsev. Odsłonę sfinalizował blok na Ngapethcie. W tie-breaku podopieczni trenera Mauro Berruto kontynuowali dobrą grę. Włosi szybko zbudowali kilkupunktową przewagę, którą skutecznie starali się niwelować Francuzi. Do wyrównania jednak nie doszło i mecz zakończył się triumfem ekipy z Półwyspu Apenińskiego. Ivan Zaytsev zanotował na swoim koncie 25 punktów, ale najlepiej punktującym zawodnikiem starcia francusko-włoskiego był Antonin Rouzier (27). Podczas pomeczowej konferencji włoski kapitan przyznał, iż jego drużyna w trakcie 10-minutowej przerwy odpowiednio się zmotywowała i to przyniosło efekty.

“Cieszę się ze zwycięstwa. Tym bardziej, że przegrywaliśmy już 0:2. W szatni, podczas przerwy powiedzieliśmy sobie, że nie chodzi o złą zagrywkę ani o błędy, jakie popełnialiśmy, ale o to, że nie walczymy. Jestem szczęśliwy, że udało nam się poderwać. W kolejnych spotkaniach musimy być bardziej pewni siebie o samego początku – bo to jest klucz do sukcesu.” – powiedział Emanuele Birarelli.

Francja – Włochy 2:3 (25:20, 25:20, 23:25, 13:25, 12:15)

Składy:

Francja: Rouzier, Toniutti, Tilie, Ngapeth, Le Roux, Le Goff, Grebennikov (L) oraz Lafitte, Marechal, Jaumel,  Aguenier.

Włochy: Zaytsev, Travica, Kovar, Parodi, Buti, Birrarelli, Rossini (L) oraz Lanza, Anzani, Baranowicz, Colaci (L).

źródło: informacja własna / poland2014.fivb.org

Ewa Cieślar

Ewa Cieślar

Pochodzę z Ustronia, ale aktualnie mieszkam w Krakowie, gdzie studiuję. Moją największą pasją jest sport. Staram się prowadzić aktywny tryb życia. Jestem uzależniona od oglądania sportowych zmagań i kibicowania. Moja miłość do siatkówki trwa już ponad dekadę. Nie mam wątpliwości co do tego, że to właśnie siatkówka jest moją ulubioną dyscypliną sportową. Niestety gram w nią tylko amatorsko. W redakcji VOLLEYWORLD zajmuję się m.in. pisaniem artykułów i rekrutowaniem nowych współpracowników.

Dodaj komentarz