Łukasz Kaczmarek: Jak już coś robię, to robię to porządnie

 

Jednym z pojedynków 5. kolejki plusligi było spotkanie pomiędzy zespołem Cuprum Lubin i Zaksy Kędzierzyn-Koźle. Gospodarzom nie można było odmówić woli walki, jednak cały mecz w czterech setach wygrał mistrz Polski. Po spotkaniu rozmawialiśmy z atakującym lubinian, Łukaszem Kaczmarkiem.

Bardzo dobrze rozpoczęliście ten sezon, seria zwycięstw dała wam prowadzenie w tabeli. To ważne ze strony psychologicznej, aby zacząć od wygranych?

Tak, mieliśmy na początku teoretycznie drużyny z tej trochę niższej półki. Cieszymy się więc, że wygraliśmy te wszystkie spotkania, bo to na pewno dla nas bardzo ważne żeby wygrywać z tymi średnimi zespołami. Udało nam się zwyciężać w tamtych meczach, ale dzisiaj spotkaliśmy się z drużyną mistrza Polski. Zagraliśmy dobre zawody. Nie możemy sobie powiedzieć, że zderzyliśmy się ze ścianą, bo graliśmy z nimi jak równy z równym. Zostawiliśmy bardzo dużo zdrowia na boisku, ale niestety przegraliśmy ten pojedynek i nie wywalczyliśmy ani jednego punktu.

Pierwszy set był w waszym wykonaniu bardzo dobry i mógł dać wam prowadzenie w meczu, ale w końcówce straciliście sporo punktów, co zaważyło na wyniku.

Myślę, że popełniliśmy tutaj trochę głupich błędów, a wiadomo też, że drużyna z Kędzierzyna-Koźla naprawdę gra świetną siatkówkę. Przede wszystkim grają bardzo mądrze, przez co popełniają bardzo mało błędów. Jak się z nimi popełnia błędy, to się gra bardzo ciężko. Stosunkowo dzisiaj także zespół z Kędzierzyna popełnił sporo błędów, więcej niż zdarza im się to zazwyczaj, dlatego szkoda, że nie wykorzystaliśmy tego i nie wygraliśmy tego spotkania.

Dzisiaj trudny przeciwnik, a już w piątek na wyjeździe zmierzycie się ze PGE Skrą Bełchatów. To ciężki dla was tydzień, nie ma tutaj czasu na odpoczynek.

Nie ma, nie ma. Dzisiaj skończyliśmy, wracamy spać i już jutro rano wyjeżdżamy do Bełchatowa i gramy pojutrze. Tym bardziej, że to spotkanie naprawdę było na wysokim poziomie i zostawiliśmy podczas niego niesamowicie dużo zdrowia. Także trudno, ale taki jest terminarz i nic z tym nie możemy zrobić, gramy dalej.

Na początku listopada czeka was seria meczów z mocnymi drużynami np. Rzeszowem czy Jastrzębskim Węglem. Czy podczas takich spotkań dowiemy się najwięcej o waszej aktualnej dyspozycji?

Tak, na pewno, aczkolwiek nie wybiegamy teraz w przyszłość, staramy się nie myśleć, co będzie, skupiamy się na następnym meczu, który mamy zagrać za dwa dni, a co będzie dalej to nad tym będziemy się skupiać dopiero później.

Przez trzy sezony pracowaliście z Gheorghe Cretu, teraz nadeszła zmiana. Jak układa się wam współpraca z francuskim szkoleniowcem i co go odróżnia od poprzednika?

Na pewno jest to całkiem inna szkoła, bo trener Cretu i Patrick Duflos mają kompletnie dwie różne od siebie myśli szkoleniowe. Ta szkoła francuska trochę bardziej skupia się na obronie. Patrick Duflos to całkiem inny trener, bardzo go sobie chwalę, jest bardzo w porządku człowiekiem, naprawdę super się z nim współpracuje.

To właśnie trener Cretu podczas kontuzji Mateusza Malinowskiego przeniósł Cię na atak. Ta decyzja miała zasadniczy wpływ na Twoją karierę?

Jasne, bardzo dużo mu zawdzięczam. Naprawdę spędziłem z nim świetne dwa lata, zostawił dla mnie dużo zdrowia i poświęcił też dla mnie tutaj wiele, po to żebym znalazł się w tym miejscu, w którym obecnie jestem.

Jakie są Twoje osobiste odczucia jeśli chodzi o pierwsze kolejki sezonu? Jesteś liderem w rankingu najlepiej punktujących, a także atakujących.

Szczerze mówiąc nie wnikam w statystyki. Dla mnie najważniejsza jest drużyna i te indywidualne punkty nie są dla mnie ważne. Najważniejszy jest mój zespół i to, na którym miejscu będziemy w tabeli, a nie, na którym miejscu ja będę w klasyfikacji punktowej.

Można powiedzieć, że Twoja dobra forma przeszła z reprezentacji do rozgrywek klubowych. Co dał Ci ten debiutancki sezon w kadrze?

Zebrałem bardzo dużo doświadczenia grając z najlepszymi zawodnikami w Polsce i przeciwko najlepszym graczom na świecie. Teraz to wszystko staram się wykorzystywać tutaj, na parkietach plusligowych. Bardzo się cieszę, że po prostu byłem w tej kadrze, że mogłem spędzić całe lato z najlepszymi zawodnikami i że mogłem zbierać naprawdę cenne doświadczenie.

W pewnym momencie Twoja kariera nabrała tempa, poprzedni sezon zaprocentował powołaniem do reprezentacji. Głównym czynnikiem jest talent, ale nie byłoby tego wszystkiego bez Twojej ciężkiej pracy.

Tak, na pewno. Jak to mówią bez pracy nie ma kołaczy, dlatego jak już coś robię, to robię to porządnie. Także przykładałem się do tego. Na pewno praca swoją drogą, szczęście swoją drogą. Wszystko się tak złożyło w jedną całość i cieszę się, że jestem w tym miejscu, w którym aktualnie się znajduję.

W Lubinie rozmawiała Agnieszka Sikora
fot. Aneta Serafin (VOLLEYWORLD)

Agnieszka Sikora

Agnieszka Sikora

Zakochana w siatkówce - kibicowanie jest dla mnie jak powietrze, nie potrafię bez tego żyć. Początkująca dziennikarka uwielbiająca włoską kuchnię. Zafascynowana podróżami, marząca o zobaczeniu Hiszpanii i Włoch.

Dodaj komentarz