#2016okiemVolleyworld: Polskie „Road2Rio”, czyli turnieje kwalifikacyjne do Igrzysk Olimpijskich
Po braku awansu na igrzyska bezpośrednio z Pucharu Świata wiadomo było, że reprezentację Polski czeka dalsza walka o bilety do Rio de Janeiro. Optymistyczne prognozy zapowiadały tylko przesiadkę w Berlinie, mniej optymistyczne – dodatkowe międzylądowanie w Tokio. Jak wyglądała droga podopiecznych Stephana Antigi na Igrzyska XXXI Olimpiady? Zapraszamy do zapoznania się z podsumowaniem turniejów kwalifikacyjnych w wykonaniu naszych reprezentantów.
PRZYSTANEK 1. Berlin
Równo rok temu myślami byliśmy z naszą reprezentacją w stolicy Niemiec, która rozpoczynała swoje zmagania w europejskim turnieju kwalifikacyjnym. Zdobyć bilety do Rio bezpośrednio z Berlina było o tyle trudnym zadaniem, że na 8 ekip uczestniczących w imprezie, zwycięzca mógł być tylko jeden. Najlepsza reprezentacja uzyskiwała awans, dwie pozostałe (z 2. i 3. miejsca) – nagrodę pocieszenia w postaci kolejnej szansy walki o igrzyska w turnieju światowym, pozostałe 5 reprezentacji odchodziło z niczym i na kolejne czterolecie żegnało się z marzeniami o medalu olimpijskim. Skład turnieju europejskiego był dość silny i Polacy, choć stawiani przez wszystkich w roli jednego z faworytów, mieli w Berlinie niełatwe zadanie. Sam turniej trwał 6 dni i podzielony był na czterodniową fazę grupową, z której awans do dalszego etapu uzyskiwały cztery drużyny (po dwie z każdej grupy). Następnie rozegrane zostały półfinały oraz mecze o miejsca premiowane – zwycięzca przepustką do Rio, pozostałe drużyny z podium – biletami do Tokio na kolejny turniej kwalifikacyjny. Podział na grupy prezentował się następująco:
GRUPA A: Polska, Niemcy, Serbia, Belgia
GRUPA B: Rosja, Francja, Bułgaria, Finlandia
W fazie grupowej obyło się bez większych niespodzianek. Faworyci spotkań nie zawiedli, choć polskim kibicom niewątpliwie niedosyt sprawiła przegrana naszych siatkarzy w tie-break’u z reprezentacją Niemiec, co stawiało to Polaków w nieco trudniejszej sytuacji. Wiadomo było, że zarówno Rosja, jak i Francja (drużyny, które awansowały z grupy B) będą dla podopiecznych Stephana Antigi trudnym rywalem półfinałowym. Jednak to aktualni Mistrzowie Europy prezentowali przez cały czas równą formę i biorąc pod uwagę wcześniejsze potyczki na szczeblu reprezentacyjnym, to właśnie z Les Bleus reprezentacja Polski ma gorszy bilans rozegranych spotkań. Tym samym Francuzi już przed półfinałowym spotkaniem mieli przewagę psychologiczną nad naszymi zawodnikami.
W pierwszym meczu półfinałowym gospodarze turnieju, Niemcy, zmierzyli się z Rosją. Nie sposób przy tym nie poruszyć kwestii naszych wschodnich sąsiadów, którzy pod wodzą Władimira Alekny wracali z głębokiego kryzysu, spowodowanego coraz słabszymi wynikami drużyny osiągniętymi przez poprzedniego szkoleniowca, Andrieja Woronkowa (10 kolejnych porażek w Lidze Światowej 2015). Mimo, iż nie była to jednostronna walka i podopieczni Vitala Heynena próbowali doprowadzić do pięciosetowego rozstrzygnięcia, ostatecznie ulegli Sbornej 1:3 (33:31, 22:25, 19:25, 24:26). Drugi półfinał rozegrany został między Polską a Francją. I w tym przypadku wynik także nie przesądza o przebiegu meczu. Chociaż trójkolorowi zwyciężyli z ekipą Stephana Antigi 3:0 (29:27, 32:30, 25:20), to jednak przez wielu kibiców, dziennikarzy i ekspertów to właśnie to spotkanie uznane zostało za najlepsze widowisko całego turnieju kwalifikacyjnego w Berlinie.
Ostatniego dnia czekały nas definitywne rozstrzygnięcia, a jako pierwsze po dwóch stronach siatki stanęły ekipy z piątkowego meczu fazy grupowej, tj. Polska i Niemcy. Wiadomo było, że jest to mecz o wszystko – wygrana ekipa jedzie do Tokio walczyć dalej, przegrany odchodzi z niczym. Pierwszy set padł łupem gospodarzy, którzy bardzo szybko wypracowali sobie w nim pięciopunktową przewagę. Druga odsłona to skuteczna próba odrobienia strat przez naszych siatkarzy i ich ostateczna wygrana. W trzeciej partii mieliśmy do czynienia z całkowitą dominacją podopiecznych Vitala Heynena, którzy rozbili reprezentantów Polski do 16! Wydawało się już, że powoli możemy zapomnieć o igrzyskach w Rio. W czwartym secie reprezentanci Niemiec utrzymywali prowadzenie i wszystko wskazywało na to, że postawią kropkę nad i, kończąc spotkanie. Na potwierdzenie moich słów dla kibiców niepamiętających tego meczu (choć nie sądzę, by tacy się znaleźli) dodam, iż gospodarze turnieju mieli już w górze piłki meczowe. Nie wykorzystali ich jednak skutecznie, co pozwoliło naszym siatkarzom na odwrócenie losów tego seta. Tie-break był równie zacięty i równie emocjonujący. Szala zwycięstwa przesuwała się raz na jedną, raz na drugą stronę. Ponownie ekipa Vitala Heynena miała w górze piłki meczowe i ponownie wszyscy polscy kibice powoli żegnali się z marzeniami o medalu w Rio. Ale nie reprezentanci Polski! Oni pokazali, co to znaczy #teamspirit i wyrwali to zwycięstwo swoim rywalom, zapewniając sobie tym samym możliwość awansu na igrzyska z turnieju interkontynentalnego w Tokio! Muszę tu dodać, że samo wspomnienie tego meczu, daje mi ogromną mieszankę emocji. I nie ma chyba kibica w Polsce, który wówczas, 10.01.2016 roku nie czułby tego samego: nadzieja, zdenerwowanie, zwątpienie, niepewność, stan przedzawałowy (tak, potwierdzam, sama przeżyłam ich niezliczoną ilość w zaledwie 40 minut) i w końcu ostateczna euforia związana z wygraną Polaków!
Finał przebiegł znacznie mniej emocjonująco. W pierwszym secie Francuzi wprowadzili całkowitą dominację, wygrywając z Rosją do 14. Jednak Sborna szybko odrobiła straty i grając mecz pod swoje dyktando nie oddała już Les Bleus ani seta. Tym samym po zwycięstwie 3:1 to podopieczni Władimira Alekny fetowali awans na igrzyska, dla Francji gra zacząć się miała od początku, w Tokio.
PODSUMOWANIE:
BEZPOŚREDNI AWANS NA IGRZYSKA: Rosja
AWANS NA TURNIEJ ŚWIATOWY: Francja, Polska
DREAM TEAM TURNIEJU:
Najlepsi przyjmujący: Earvin Ngapeth (Francja), Denis Kaliberda (Niemcy)
Najlepszy atakujący: Maksim Michajłow (Rosja)
Najlepszy rozgrywający: Benjamin Toniutti (Francja)
Najlepsi środkowi: Marcus Böhme (Niemcy), Mateusz Bieniek (Polska)
Najlepszy libero: Jenia Grebennikov (Francja)
MVP: Siergiej Tietiuchin (Rosja)
PRZYSTANEK 2. Tokio
Mówi się, że do trzech razy sztuka. Nie inaczej miało być z turniejem kwalifikacyjnym do igrzysk, rozgrywanym w Tokio. Nazywany turniejem „ostatniej szansy”, z czym nietrudno się nie zgodzić. Z ośmiu ekip awansują cztery (trzy najlepsze + jedna reprezentacja azjatycka), dla pozostałych nie ma już żadnego koła ratunkowego, które jeszcze pozwoli na wyjazd do Rio w roli uczestników. W turnieju wzięły udział reprezentacje: Japonia (gospodarz), Iran, Australia, Chiny (ranking azjatycki), Polska, Francja (podium europejskiego turnieju kwalifikacyjnego), Kanada (2. miejsce kwalifikacji Ameryki Północnej) oraz Wenezuela (2. miejsce kwalifikacji Ameryki Południowej). Wszystkie ekipy rozegrały po jednym spotkaniu z pozostałymi przeciwnikami, zgodnie z zasadą „każdy z każdym”.
Polacy jako pierwsi zmierzyli się z reprezentacją Kanady i od razu wprawili w niepokój kibiców. Stawiani w roli faworytów podopieczni Stephana Antigi zdołali pokonać ekipę z kraju klonowego liścia dopiero w tie-break’u! Szczególnie dużo krwi napsuli naszym rywalom dwaj zawodnicy Asseco Resovii Rzeszów – Gavin Schmitt i John Gordon Perrin, na których ataki ciężko znaleźć było receptę polskim blokującym. Drugiego dnia rozgrywek przeciwnikiem naszych zawodników była Francja i tu ponownie mieliśmy do czynienia z mieszanką emocji. „Z piekła do nieba” – to chyba najbardziej trafne określenie na opisanie tego spotkania. Przede wszystkim reprezentacja Polski przegrywała już 0:2 i o ile w pierwszym secie widać było wśród naszych siatkarzy wolę walki (22:25), o tyle druga odsłona była wręcz „demolką” w wykonaniu trójkolorowych, którzy rozbili Polaków do 13! Ponadto w trzecim secie ekipa Stephane Antigi cały czas goniła wynik, schodząc z czteropunktowej przewagi do remisu i nie mogąc wyprowadzić skutecznej kontry, dającej nam kilka oczek więcej od przeciwników. Żeby tego było mało, Les Bleus mieli w górze cztery (SŁOWNIE: CZTERY!) piłki meczowe, których nie zdołali wykorzystać. Ostatecznie wynikiem 31:29 set ten padł łupem Polaków i odmienił całkowicie losy tego spotkania. W kolejnej partii dominowali już nasi siatkarze, którzy pewnie wygrali 25:17, również w tie-break’u po zmianie stron z jednopunktowym prowadzeniem Polaków, nie dali sobie odebrać zwycięstwa w tym meczu. Później było już łatwiej, chociaż czasem też nie bez problemów. Najpierw szybkie 3:0 z Japonią, potem męczący pięciosetowy pojedynek z Chinami i ponownie gładkie 3:0 z Wenezuelą. Zwycięstwem z ekipą z Ameryki Południowej przypieczętowali również swój awans na Igrzyska Olimpijskie! Wiadomo było już, że nawet porażki w kolejnych spotkaniach, nie odbiorą Polakom biletów do Rio de Janeiro. Spowodowało to również, iż Stephane Antiga postanowił dać odpocząć swoim stałym zawodnikom, wpuszczając na boisko w wyjściowej szóstce rezerwowy skład. Zaowocowało to porażką z Iranem 1:3 oraz wygraną z Australią 3:0. Warto tu również wspomnieć, iż dzięki wygranej Polaków z Australią, na igrzyska zakwalifikowała się Kanada.
AWANS NA IGRZYSKA: Polska, Iran, Francja, Kanada
źródło: informacja własna
fot. Kinga Kembrowska (VOLLEYWORLD)